Wśród sennych iluzji

 


Kochani, zaczął się przepiękny miesiąc - maj, który jest symbolem wiosny w jej najlepszej odsłonie. Kwiaty, drzewa kwitną, wszystko jest wspanialsze i takie świeże. Mimo gorszej pogody i pochmurnego nieba nie możemy zapominać o naszym wewnętrznym słońcu🌞. Dzisiejszy temat dotyczy naszych snów, ale tych, które są dla nas przyjemne, piękne i wydające się być tak realne, że gdy budzimy się nie możemy uwierzyć, że to był tylko sen. Sny są naturalną częścią naszego bytu, naszej egzystencji. Są one tą tajemniczą częścią naszego życia, która nie do końca jest dla nas zrozumiała. Nasz umysł kreuje podświadomie pewne obrazy, które, gdy śpimy wydają się urzeczywistniać. Niekiedy nie zdajemy sobie zupełnie sprawy, że o czymś marzymy, myślimy i wtedy nagle w naszych sennych wizjach pojawiają się obrazy, toczą się całe historie, które są tak realne i namacalne, że musimy się uszczypnąć, aby uwierzyć, że to niestety była mara. Jak często śnimy o czymś lub o kimś tak realnie, a jednocześnie tak nierealnie, bo to co nam się przyśni nie ma prawa się zdarzyć. Jak często po przebudzeniu żałujemy, że to był tylko sen. Jak często sny mogą pobudzić nas do działania, żeby osiągnąć coś w realnym świecie, gdyż tak bardzo tego chcemy. Kiedy śnimy piękne historie nie chcemy się budzić z tego cudownego poczucia szczęścia, bo w chwili otworzenia oczu po przespanej nocy uświadomienie sobie, że sen był przygodą, a przed nami kolejny "normalny" dzień, sprawia czasem przykre uczucie niespełnienia i rozczarowania. Dzisiaj pragnę przedstawić Wam mój wiersz, który sen i rzeczywistość pokazuje w kontraście, gdzie mara i jawa to jak woda i ogień - dwie przeciwstawne emocje.

MIAŁAM SEN

Raz tak było, pamiętam doskonale,
Opuściwszy swe ciało powędrowałam
Na łąki kołyszące się jak fale.

Spacerowałam zielonymi dolinami.
Wiatr lekko powiewał i szumiał,
A ja byłam małą istotą pomiędzy górami.

Tak, bo tam góry były,
Dookoła mnie, olbrzymie,
Ale jakże piękne.

W dali ujrzałam coś wyjątkowego.
Pośrodku łąki stał szklany dom,
A w nim coś kolorowego.

Podeszłam bliżej i ujrzałam czerwone róże,
Piękne, dojrzałe rosły
Właśnie tu, na górze.

Wśród zieleni, dolin,
Wśród łąk i traw,
U podnóża gór, na uboczu.

Nikogo tam nie było,
Tylko ja i szklany dom.
Jakże cudnie by się żyło
Tu i nigdzie indziej.

Nagle grzmot usłyszałam.
Jeden, drugi, trzeci,
Lecz błyskawicy nie widziałam,
Co się na niebie świeci.

Wtem huknęło raz.
Trzasnęło, błysk!

Patrzę, widzę pokój, okno, stół.
Gdzieś już to widziałam.
Zatem patrzę w dół
I wreszcie zrozumiałam.

To jedynie była mara,
Nierealny sen, utopijny obraz dobra.
Rzeczywistość to ta kapci para,
Łóżko, pościel, dom - nie szklany.
Nie ma łąk, błękitu nieba, nie ma gór.
Jedynie grzmot, hałas jest nam dany.
A nie Raj.

Komentarze

Popularne posty